wtorek, 3 lipca 2018

Rozdział 1

Myślałam, że gorzej już być nie może, jednak to co miało mnie spotkać było gorsze od tego co było teraz. Nigdy nie spodziewałam się tego, że moje, życie tak się zmieni. 
To było latem, dzień zaczął się tak jak każdy inny...
Obudziło mnie słońce wpadające przez wielkie okno w moim pokoju. Wstałam, lekko się przeciągnęłam i wolnym krokiem wyszłam na balkon.
-Ahh Londyn.-powiedziałam lekko zachrypniętym głosem i przetarłam zaspane jeszcze oczy.
To miasto kryło w sobie wielką tajemnice. Przyciągało do siebie coraz więcej ludzi. Wychodząc na ulice widziałam coraz to nowe twarze.
Weszłam z powrotem do pokoju i od razu podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej ciuchy i poszłam wziąć szybki poranny prysznic. Po porannej toalecie poszłam do kuchni. Spojrzałam do lodówki.
-Jak zwykle nie ma nic na co bym miała ochotę.-powiedziałam do siebie i zamknęłam lodówkę.
Poszłam w stronę salonu, gdy usłyszałam, że mój telefon dzwoni. To był ON. David. Widząc na moim wyświetlaczu jego numer wiedziałam, że jest źle. Wiedziałam, że koniec nastąpi szybko, mimo wszystko odebrałam.
-Słucham?-zapytałam drżącym głosem.
-Jestem pewny, że wiesz po co dzwonie.-powiedział, a po tonie jego głosu już wiedziałam, że jest zły. Bardzo zły.
-Wiem, daj mi to wytłumaczyć prosze..-przerwał mi.
-Nie ma tu co wyjaśniać. Przespałaś się z moim najlepszym kumplem, masz na to jakieś wyjaśnienie?!-krzyczał.
-To nie tak!-mój głos zaczął się łamać.
-To jak!? Przestań się głupio tłumaczyć, to nie był przypadek tylko świadoma decyzja! Z nami koniec, nie dzwoń do mnie, nie pisz, ani nie próbuj się w jakikolwiek sposób ze mną kontaktować, rozumiesz?
-David błagam nie kończ tego w ten sposób, spotkajmy się.-prosiłam.
-Kończę to w taki sposób na jaki zasłużyłaś, nie chce cię więcej widzieć. Jesteś dla mnie nikim. A no i prawie bym zapomniał, do pracy też nie masz co przychodzić, moja rodzina też nie chce cię znać. Możesz teraz spokojnie dawać dupy, żeby zarobić na swoje utrzymanie, bo tylko na to cię stać. Narazie.-rozłączył się zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
Odłożyłam telefon i rozpłakałam się. Wiedziałam, że uwierzy swojemu kumplowi a nie mi, jego koledzy nigdy mnie nie lubili. Każdy jeden do mnie zarywał a jak ich olewałam, ponieważ kochałam tylko Dawida, był dla mnie całym światem, który właśnie w tym momencie mi się zawalił. Zostałam bez pracy, miałam jakieś oszczędności ale to by mi wystarczyło zaledwie na pół roku. Nie wiem gdzie znajdę teraz na tyle dobrą prace, żeby się utrzymać i do tego zaoszczędzić na czarną godzinę. Mój telefon znowu zaczął dzwonić, tym razem na wyświetlaczu pokazał mi się numer mojej najlepszej przyjaciółki. Odebrałam.
-Caraa, może jakieś zakupy dziś? Mam wolne.-zapytała radośnie.
-Jade..-zaczęłam ale mój głos dalej się łamał.-David ze mną zerwał, ten kretyn Daniel powiedział mu, że się z nim przespałam, a David nie chciał mnie wysłuchać, uwierzył mu. Na dodatek jego rodzina nie chce mnie znać i zwolnili mnie z pracy. Co ja mam teraz zrobić?-rozpłakałam się po raz kolejny.
-O matko kochanie nie płacz, będę u ciebie za 10 minut.-powiedziała i rozłączyła się.
Z Jade przyjaźnimy się już 9 lat, zawsze była przy mnie kiedy jej potrzebowałam. Mogłam na nią liczyć w każdej sytuacji. Nigdy mnie nie zawodziła, była ze mną szczera nawet w tych najgorszych sytuacjach. Obiecałyśmy sobie już jako dzieci, że zawsze będziemy się przyjaźnić i wspierać w najgorszych momentach naszego życia. Kiedy moja mama umarła 5 lat temu, nasza więź się umocniła. Pomagała mi jak tylko mogła. Przychodziła do mnie, zostawała na noc, pomagała mi się pozbierać. Na ojca nie mogłam liczyć zostawił nas jak miałam 3 lata. Na pogrzebie mamy nawet go nie było. Nie pamiętam go w ogóle, nie widziałam go nawet na żadnym zdjęciu.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, poszłam otworzyć. W drzwiach stała Jade z pudełkiem moich ulubionych lodów i tanim winem, które zawsze piłyśmy jak któraś z nas miała problemy. Kocham ją jak siostrę, której nigdy nie miałam. Szybko weszła do mojego mieszkania i przytuliła mocno. Nie mówiła nic, wiedziała, że nie musi. Rozumiała, że jej słowa w tej sytuacji nie pomogą. Wiedziała jak bardzo kochałam Davida, ile dla mnie znaczył. Kiedy w końcu przestała mnie przytulać poszłyśmy do kuchni gdzie zawsze siedziałyśmy. Wręczyła mi lody, wyciągnęła łyżeczki i otworzyła wino. Siedziałyśmy w ciszy przez dłuższy czas. Jade patrzyła na mnie z żalem. Uspokoiłam się trochę, wiedziałam, że wyglądam źle, ale to nie pierwszy raz kiedy widziała mnie w takim stanie.
-Cara...wiem, że może mój pomysł wyda ci się szalony, ale może zmienimy twoje i zarazem moje życie w całkiem nowe. Zaczniemy od nowa.-zdziwiłam się.
-Czemu uważasz to za szalony pomysł? Przecież możemy to zrobić w każdej chwili.-odpowiedziałam.
-Nie rozumiesz Cara. Mówiąc, że zaczniemy od nowa miałam na myśli wszystko. Nie możemy dłużej tutaj tkwić, wyjedziemy do stanów! Moja kuzynka nam pomoże wszystko ogarnąć. Dała mi taką propozycje już kilka miesięcy temu, ale ty byłaś z Davidem, miałaś prace i nie chciałam cię tutaj zostawić. Teraz nie trzyma nas tutaj już nic. Możemy w końcu zacząć od nowa, oderwać się od tej szarej rzeczywistości, zostawić wszystko w tyle. Znam cię i wiem, że masz jakieś oszczędności, więc na pewno będzie cię stać na bilet. Na początku na pewno będzie trochę ciężko ale z czasem wszystko zacznie się układać.-nie mogłam uwierzyć w to co mówi.
-No nie wiem Jade, a co jak sobie nie poradzimy? Nie znajdziemy tam pracy? Albo...-mówiłam.
-Spokojnie, prace mamy załatwioną od ręki, Amy pracuje w kawiarni i powiedziała, że bez problemu nas przyjmą. Co mamy do stracenia?-parzyła z nadzieją, że się zgodzę.
-Na prawdę się boję, że nie dam rady, ale wiesz co? Zaryzykuje, nie chce tu zostać ani chwili dłużej!-zgodziłam się.
-JEDZIEMY DO STANÓW!!-krzyknęła i dała mi buzi w policzek.
To jedna z tych spontanicznych decyzji, których nie podejmuje za często, zazwyczaj staram się myśleć rozważnie, ale tak jak Jade mówiła, co mam do stracenia? Moje życie w Londynie skończy się z dniem wylotu do stanów. Swoje stare życie, problemy, komplikacje i zmartwienia zostawię w tyle. W końcu będę mogła żyć tak jak chce, od nowa. Wszystko się zmieni.
-To kiedy lecimy?-zapytałam.
-Właśnie sprawdzam bilety i znalazłam lot za 3 dni, dasz rade wszystko ogarnąć?-zapytała przyjaciółka.
-Pewnie, to kupa czasu!-cieszyłam się razem z nią, już prawie zapomniałam o tym jakie moje życie jest do dupy.
-W takim razie ja wracam do siebie i zaczynam się pakować, zabukuje nam te bilety jak wrócę do domu, zadzwonię do Amy i wszystko ustalę. Trzymaj się mała i przygotuj się na nowe LEPSZE życie!-powiedziała radośnie, przytuliła mnie i wyszła.
Tak to na prawdę się dzieje. Wyjeżdżam. Zaczynam na nowo. Nie wiem czy będzie lepiej czy gorzej, ale jak nie zaryzykuj to się nie dowiem. Resztę tego tragicznego, a zarazem wspaniałego dnia spędziłam na sporządzaniu listy tego co muszę wziąć, pakowaniu rzeczy i ogarnięcia wszystkiego co potrzebne na wyjazd. Gdyby nie Jade, pewnie moje życie było by jedną wielką PORAŻKĄ.
____________________________________
Podoba się? Trzeba coś poprawić? ---> Zapraszam do komentowania.